Czujecie to? Ale lodownia jeden stopień! Jeden! A w poniedziałek biegałam po tarasie w krótkich spodenkach, bo było ponad 20.
Wiadomo, kwiecień. Ale mimo wszystko te amplitudy temperatur dają w kość. Wiele prac po prostu leży odłogiem. A i człowiek jakiś taki rozleniwiony ciutkę, bez energii. Skupiłam się więc na przesadzaniu. Na pierwszy ogień poszły Mini Indygo. Mam ich 9 sztuk i w 200ml kubeczkach spokojnie jeszcze mogły zostać, ale postanowiłam, że im dogodzę. Są większe od wszyskich sadzonek Dwarfów i o wiele większe od Venus. Miałam je posadzić w skrzynkach balkonowych, ale już widzę, że raczej są za duże.
Zamieszkały na razie w 5-setkach, a potem się zobaczy
Potem wyszukałam w gąszczu rozsad chorego bakłażana. Pamiętacie delikwenta? Ten co tak tajemniczo tracił turgor.
Nie wyrósł jakoś za bardzo, nie mdleje już, ale… tak tak proszę państwa, piękny niedobór wapnia. Wręcz podręcznikowy przykład. Po tych dziwnych przygodach przesadziłam go do kokosowego podłoża z nawozem startowym NPK 20:20:20 ale bez mikroelementów, a podlewany był na początku samą wodą. Dopiero od niedawna zaczęłam mu podawać Kristalon zielony z mikroelementami, a i on nie ma w swoim składzie wapnia. Sama woda kranowa nie wystarcza w tym temacie i zrobił się problemik. No nie szkodzi, nie ma tego złego…mam piękne poglądowe foty Przesadziłam go do Hollasowej ziemi warzywnej i zrobiłam oprysk z saletry wapniowej. W zasadzie żal mi go, biedak ma całe życie pod górkę.
Mam jeszcze jedną taką parkę problematyków, papryczki chili NN, które dosłownie wykazują na liściach całe spektrum niedoborów. Dziś przesadziłam je do wielgachnych kubków po lodach takich litrowych i przy okazji sprawdziłam jak wyglądają korzenie. Te papryki były sadzone testowo z mikoryzą i bez. No nie uwierzycie korzenie papryki bez mikoryzy są dorodniejsze od tej potraktowanej mikoryzą, i to sporo dorodniejsze?


Nic już nie rozumiem w prawdzie była to mikoryza uniwersalna, ale moim zdaniem powinna chociaż nie wpłynąć negatywnie… To ja tu pieję pochwały na temat mikoryzowania, a tu taki numer? A może ja kubki pomyliłam…
Bez niej, czy z nią papryki mają niedobór magnezu, więc dostały oprysk z florovitu na chlorozy (azot, magnez, żelazo). W zasadzie nie mam potrzeby ratowania ich, ale z drugiej strony dlaczego miałabym im dać umrzeć.
Kupiłam z półki “kupuję nie marnuję” pomidory Adora. Były już pomarszczone, ale zdrowe więc wcięłam je na kanapce jednocześnie plując pestkami prosto w wielodoniczkę No dobra, nie do końca tak było, z tym pluciem. Tak czy inaczej już wykiełkowały.
Podobnie jak papryki Sweet Bite, które w pierwszej serii nie chciały kiełkować, więc wysiałam je drugi raz hojną ręką. No i teraz mam
To już ostatnie siewy pomidorów i papryk w tym roku. Teraz za kilka dni rozpocznę sianie ogórków i kawonów. Zastanawiam się tylko, co zrobię jak się pogoda nie poprawi. Jest tak ciemno i zimno, brrr. Miało być tak, że pomidory pójdą na dzień na taras do foliaków. Miałyby tam więcej światła i hartowały by się w przyzwoitych warunkach, ale gdzie? Przy dwóch stopniach nad zerem nawet w foliaku temperatura byłaby dla nich zabójcza. Muszę niezbędnie zrobić jakąś reorganizację parapetów bo zginę.
A na razie tylko ciepła herbata z miodkiem może mnie uratować.
Z ogrodniczym pozdrowieniem
Anja
Świetny blog 🙂 czegoś takiego właśnie szukałam. Przymierzam się do takiego…hmm…”skrzynkowego/domowego” ogródka. Będę tu zaglądać bo widzę,że warto.
Pozdrawiam serdecznie