Malinowa tarta w tłusty czwartek…
…a czemu nie. Pączków nie lubię smażyć, faworki to w ogóle dla mnie robota bez sensu. Tyle zachodu, a znikają jak kamfora
Tarta malinowa jest szybkim, strategicznie wyważonym rozwiązaniem.
Potrzebne będzie:
na kruchy spód
- 250 g mąki pszennej
- 100 g mąki migdałowej
- 180 g masła, zimnego
- 100 g cukru trzcinowego
- 3 żółtka
- 1 całe jajko
- 2 łyżki lodowatej wody
na wierzchnią warstwę
- 150-200g mrożonych malin
- mąka ziemniaczana – ok. 2 łyżek
- cukier puder – 1 łyżka
- 1 kisiel malinowy z cukrem
Składniki umieścić w misie malaksera i zmiksować, do połączenia i otrzymania kruszonki. Tylko bez przesady. Wyjmujemy i zagniatamy w kulkę.
Ciasto można też zagnieść ręcznie – ja tak właśnie robię: mąkę, mąkę migdałową i zimne masło siekam szybko nożem, dodaję resztę składników i wyrabiam ręcznie.
Ładuję do lodówki jeśli mam więcej czasu, jeśli nie to do zamrażarki. Powinno się dobrze schłodzić. W tym czasie nagrzewam piekarnik do 180 stopni. Ciasto ścieram na sylikonową formę, rozwałkowuję, nakłuwam widelcem i podpiekam ok. 10-15 minut. Wyciągam, nie czekam aż ostygnie tylko na jeszcze ciepłe wykładam mrożone maliny obtoczone w mące ziemniaczanej z cukrem pudrem.
Z powrotem do pieca i piekę jakieś 20-30 min, bez termoobiegu w 180 stopniach, aż obrzeże będzie ładnie zarumienione.
W tym czasie gotuję porcję malinowego kisielu – musi być dość gęsty, nie a’la gorący kubek tylko raczej jak galaretka. Wyciągam z pieca, nakładam kisiel i finito. Przed samym podaniem dekoruję lekko rozmrożonymi malinami.
Bon appetit