Już od jakiegoś czasu wszystkie „wilki”, czyli boczne pędy, które usuwam z pomidorowych krzaków, lądują w szklaneczce z wodą. Korzenie wypuszczają w zasadzie po dwóch dniach, a gotowe do wysadzenia są po tygodniu.
To prosty i bardzo skuteczny sposób na pozyskanie sadzonek.
Rośliny są silniejsze od tych uprawianych z nasion, pełne hormonów wzrostu, od razu zahartowane, więc możemy w doniczkach ustawić je na balkonie i w odpowiednim momencie przesadzić je do donic docelowych, lub do gruntu. Zakwitną bardzo szybko i późnym latem zaczniemy z nich zbierać pierwsze owoce.
Są odmiany, które mimo moich starań, po obfitym owocowaniu zaczynają ginąć, np. Pendulina Orange. Pozyskane z nich wilki ( w małej ilości bo tej odmiany się nie reguluje, kwitnie i owocuje na wilkach) odnowią moją uprawę. To będą moje pomidory na jesienne zbiory 🙂
„Wilki” odcinam gdy osiągną conajmniej 10 cm wzrostu. W tym roku nie ma z tym żadnych problemów, bo odrobinę przesadziłam z nawożeniem azotowym po wysadzeniu rozsady do donic i tworzą boczne pędy jak szalone.
Należy to robić czystym narzędziem, ja używam bardzo ostrego nożyka kuchennego. Dzięki temu rana na matce szybko się zagoi, a pęd na sadzonkę ładnie puszcza korzonki.
Dziś nadszedł dzień wysadzania ukorzenionych pędów do kubeczków 0,5l. Nie używałam tym razem ukorzeniacza, nie wydało mi się to potrzebne ( w zeszłym sezonie zasypywałam ukorzeniaczem w proszku korzenie przed posadzeniem) Oczywiście można użyć mikroryzy, czy preparatu z grapefruita, by dodatkowo podkręcić układ odpornościowy rośliny, ale nie jest to konieczne.
Posadziłam kilka odmian, wspomnianą Pendulinę, Dzieckij Słodkij oraz Malachitową Szkatułkę. W kolejce czekają Sinyj, Black Sea Man, oraz Glacier.
Użyłam do tego celu najładniejszych pędów, z ładnie rozbudowanymi korzeniami.
Pozyskiwanie takich sadzonek ma największy sens do połowy czerwca, wtedy jest pewność, że zaowocują bezproblemowo przed pierwszymi przymrozkami. Jeśli jednak zrobicie sadzonki nawet pod koniec czerwca z przeznaczeniem do donic, nie ma problemu, najwyżej skończą owocowanie na parapecie w domu, tak jak moja zeszłoroczna Manitoba. Zupełnie niczego jej nie brakowało. Była słodka w smaku, wyprodukowała dwa pyszne grona po 4 pomidorki z czego jedno w całości dojrzewało na parapecie.
W sytuacji jednak gdy zdecydujecie się na tak późne sadzonkowanie pędów bocznych, proponuję wybrać odmiany samokończące o niezbyt dużym wzroście. Krzaki powyżej metra mogą być kłopotliwe w domu.